Doczytaj

Wyniki wyszukiwania

offroad po omańsku, czyli Wadi Bani Awf

Zawsze zaczyna się od lotu. Nieźle nie? J Lot o 6 rano, przylot do Muskatu o 22. Niestety coś się stało, że się zesrało. Samolot na Okęciu złapał kilka h opóźnienia i było od razu wiadomo, że nie załapiemy się na lot z Amsterdamu. A że Amsterdam jest trochę nie po drodze z Polski do Omanu, to chcieliśmy zrobić wszystko, żeby szukać przebukowania już z Polski. Szybko zrobiła się wielka kolejka do okienka na przebukowanie biletów, a my klasycznie – wbijamy się z Jagną na rękach na sam początek kolejki, zrobiła słodką minkę, zabawiła się pluszowym królikiem i już jesteśmy przy okienku. To był manewr roku, bo przebukowali nas na lot za 4h, z opóźnieniem w Muskacie tylko 3h. A byliśmy 1 z 2 obsłużonych przebukowań, bo nagle samolot się naprawił. Spotkaliśmy w Omanie parę z dzieckiem, co nie ogarnęła tego manewru i polecieli do Amsterdamu, potem do Bahrajnu, złapali chyba z 8h opóźnienia finalnie. 

Podróże z dzieckiem są fajne J Dostaliśmy jeszcze bony na szamę i piwko, więc czekanie minęło przyjemnie.
Ciekawie było za to w Stambule bo to nowe lotnisko Tuskish. Ogromne. Polecieliśmy bez wózka, za to z fotelikiem samochodowym. Miał dotrzeć z Warszawy do Muskatu. Więc się zdziwiliśmy, że podstawili nam pod drzwi samolotu w Stambule 14 kilogramowy fotelik. Co ja mam z nim zrobić? Do plecaka wsadzić? Powiedziałem im, żeby sobie go w dupe wsadzili, a potem nadali tam gdzie powinien dolecieć. Okey mister, we can do it. No i tak oni do it, że w Omanie mojego fotelika nie było, nie doleciał. Obiecałem sobie, że im nie przepuszczę. Okazało się, że fotelik będzie za 24h, pytają się gdzie go dostarczyć. Powiedziałem im, że nie ma szans, spimy od namiotem, na dziko, nie mamy planu wyjazdu.
Czyli podsumowując lot. Zamiast KLM polecieliśmy Turkish, 3h opóźnienia, zgubiony bagaż – będzie odszkodowanie za bilet, będzie odszkodowanie za bagaż. No ale w konsekwencji musieliśmy coś wypożyczyć z fotelikiem albo kupić nowy. Kupiliśmy nowy, Turkish stawia.

Pierwszy dzień w Omanie miał być na nurkowanie, ale się pochorowaliśmy. Wiedzieliśmy o tym już kilka dni przed, więc mieliśmy plan B – Wadi Bani AWF, podobno jedna z najciekawszych dróg offroad w Omanie. Przejazd przez góry, całość po żwirze, kamulcach. 
Podjazdy takie, że czasem nie było widać na podjeździe nic poza maską. Samochody mijały się ciasno. A wokół piękne i poszarpane góry. 
Do tego oczywiście potrzebne jest 4x4. Sama droga ma ok 80km, przejechanie wg Lonely Planet zajmuje ok 8h. Ale na forach piszą o 5-6h, babka w wypożyczalni powiedziała, że 3-4h, dużo ludzi rozbija to a 2 dni, żeby się nie spieszyć. My nie mieliśmy tego komfortu. Całość zajęła nam ok 5h. Po drodze zatrzymaliśmy się w Little Snake Gorge i Bilat Sayd.


No i mieliśmy spore problemy techniczne. Mianowicie gotował się nam olej w skrzyni biegów. Nie pomagała wolniejsza jazda, nie pomagała szybsza jazda. 15 min jazdy i 20 min stania i chłodzenia auta. Robiliśmy nawet tak, że pod ostry podjazd wjeżdżałem sam, reszta wchodziła, żeby nie obciążać skrzyni.
Powoli robiło się ciemno, wiedzieliśmy, że jesteśmy w coraz głębszej dupie. Bez szans na rozbicie się w górach. Zreszta nie mieliśmy i tak noclegu ani pomysłu gdzie spać, a do jakiekolwiek miejscówki mieliśmy i tak dojechać grubo po zmroku. Idealny początek wyjazdu z dzieckiem :P Zatrzymaliśmy nawet kilka aut, jeden Arab nam nawet dał olej, ale oznajmił, że nie ma bladego pojęcia do czego ten olej jest. Za to powiedział, że zostało nam 5 km ostrego podjazdu, a potem już będzie dobra droga. Trochę nas to podniosło na duchu.
Ale była ulga jak zobaczyliśmy, że mamy drogę z górki i po asfalcie! Jeden problem z głowy, drugi przed nami, czyli brak noclegu i pomysłu jak to ogarnąć :D Rozbijanie się na 1 noc w Omanie po ciemku to nie był szczy marzeń Moniki. Booking miał jakieś chore ceny, coś się udało zlapać na AirBNB, ale nie z nami te numery. Przerabialiśmy takie rezerwacje w Patagonii. Napisałem do typa od razu na Whatsapp, okazało się, że nie ogarnął i nie zablokował dat, a już ma gości. Wtedy przydało się to, że przed wyjazdem zapisaliśmy na mapach kilka miejsc pod namiot z innych blogów. W pobliżu było jedno – zagajnik na skraju miasteczka.
Za dnia to wyglądało lepiej :)
Uff. Nie zostały mi urwane jaja, a Jaja (tak nazywa samą siebie Jagna) była zadowolona i dzielnie przespała 1 noc pod namiotem w życiu. Nocleg koło Tanuf (Wadi Tanuf). To był długi i cięzki dzień. Ale w Wadi Bani Awf w pełni go wynagrodziło. Te góry są niesamowite, wyrastają z niczego. Sama jazda tą drogą była zajebistą przygodą.
Trochę jak przejazd Interiorem na Islandii. Góry to chyba największe zaskoczenie całego Omanu, a przejazd Wadi Bani Awf wynagrodził nam brak nurkowania i ostro pozwolił przywitać się z Omanem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz