Doczytaj

Wyniki wyszukiwania

W poszukiwaniu zorzy - nieplanowany city break w Oslo

Zanim przejdziemy do konkretów (Lofoty), to kilka słów o Oslo. Bo warto. 


Samo Oslo zaczęło się konkretnie, tak w naszym stylu. Sprawnie dojechaliśmy z lotniska do centrum. Spacer na chatę 30 min z milionem toreb. Zdyszani jak jelenie na rykowisku, szukam kotletów, żeby wrzucić obiad. Jedna torba nic, druga nic, trzecia nic. Monika już „lekko zirytowana“ mówi, że pewnie nie spakowałem. Mówię, że rękę sobie dam uciąć, że pakowałem! I nagle mnie olśniło „o kurwa, zapomnieliśmy 1 torby z lotniska!“. Kij z tym, że w środku były wszystkie ubrania dzieci. Tam były też kotlety! Żeby skomplikować sobie sytuację, wyrzuciłem do śmieci bilety i te naklejki z numerami bagażu. Więc kierunek lotnisko. Po drodze jeszcze przegrzebałem śmietnik na dworcu, ale biletów już nie znalazłem.
Wpadam jak dzik na lotnisko. Oczywiście pytają mnie o te naklejki z numerami bagażu. Mówię, że ni ma. Od okienka do okienka, aż typiara mówi mi, że pewnie moja torba jest dalej na taśmie bagażowej. Mówię jej, że bardzo wątpię, bo to było 4h temu. Ale wpuścili mnie na taśmy bagażowe, a tam…nasza torba jeździ radośnie dookoła :)

A Oslo ma lotnisko główne – Gardermoen, gdzie lata LOT, Norwegian. Dojazd do miasta 25 min
pociągiem za 50 zł. Oraz lotnisko Torp, Ryanair i Wizzair. Dojazd do miasta 1h45min pociągiem za
150 zł. Więc warto przeliczyć.

I nauka z bookingu - ciśnij ich. Klepnęliśmy nocleg, booking go anulował tydzień przed wylotem. Zaproponowali coś w podobnej cenie. Ciśniemy. Odrzuciłem 2 kolejne propozycje noclegu, aż finalnie podesłałem im ten, który nam pasował. Ponad 2 razy droższy. Booking pokrył różnicę.

Oslo super. Trochę się podzieliła ekipa, bo Długosze zatrzymali się u znajomych, Wilhelm odpuścił. Więc Oslo robiliśmy z Danką. Z ulubioną ciocią Danką.


Spędziliśmy tam 2 dni. Schodziliśmy miasto rzetelnie:
- Modna i wypieszczona Akker Brygge,

- oszałamiająca opera (bryła i dach),


- ratusz gdzie wręczają pokojową nagrodę Nobla,


- pałac prezydencki i parlament


- hipsterska i tętniąca życiem okolica rzeki Akerselva (nawet mają wodospadzik w mieście)


- twierdza Akershus

- park Frognera (tak zwany park z golasami, gdzie jest bardzo dużo rzeźb)


- muzeum Muncha, gdzie zobaczyliśmy słynny Krzyk, całe muzem sztos. Jagna co spojrzy na magnes z Munchem, to pyta się „a czemu ten pan krzyczy?“


Co nas ominęło, a co planowaliśmy:
- Holmekollen (skocznia, park)
- Muzem wyprawy Kon Tiki (mamy słabość do Wyspy Wielkanocnej)

Finalnie wyszło dobrze z tymi biletami. Oslo na propsie.

Czytaj dalej: Lofoty, czyli zbieramy szczęki z podłogi <- KLIKNIJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz