Doczytaj

Wyniki wyszukiwania

Oman - kraj sultana Kabusa, Muskat - miasto Kabusa

Z rana okazało się, że ci co się nam wjebali między namioty to chyba niemowy. Nie zamienili między sobą ani słowa wieczorem ani rano, dzień dobry też nie padło. Jak jednak przemówili między sobą, to okazało się, że to Polacy, pozdrawiamy pobratymców. Pośmialiśmy się z Włochami, że nie wszyscy Polacy są tacy zjebani, daliśmy im butelkę wody, wymieniliśmy się uwagami o Omanie i poszliśmy popływać.
Jagna oczywiście w tym czasie zbierała muszelki, kapsle i pety, ale i tak najlepsze było jak wyszliśmy z wody, a Jagna do nas biegnie zadowolona z babcią i niesie w ręku kość. Moja mama mówi, że taka fajna kość, czysta, obgryziona, wypalona słońcem i wymoczona w słonej wodzie i że Jagna się nią świetnie bawi. No Monika miała na ten temat inne zdanie :D Magda jest weterynarzem, żeby była jasność.
Jeszcze jeden fajny obrazek z Bandar Al Khairan pokazujący jak to jest diametralnie różna kultura od naszej, szczególnie w podejściu mężczyzn do kobiet. Na tę plażę dobijają czasem rybacy, tego poranka też jeden przypłynął, chciał dobić do brzegu, ale my tam siedzieliśmy, obce kobiety, a w dodatku w kostiumach kąpielowych w wersji Arabskiej. Więc typ nie dobił do brzegu, a zaparkował łódź 20m od brzegu i czekał aż odjedziemy. Czekał na tej łodzi ze 2h, nawet się zdrzemnął. Ale jak tylko weszliśmy do auta, to przybił do brzegu.
Sama okolica bardzo fajna i warta odwiedzenia. Na pewno można tam spędzić pół dnia na odwiedzaniu zatoczek, plywaniu wpław między wysepkami, bo są od siebie oddalone o rzut kamieniem. Są tam też spoko miejscówki nurkowe. No i odległość od Muskatu jest niesamowita. My niestety nie mogliśmy tam posiedzieć, bo gonił nas Wielki Meczet w Muskacie, który jest otwarty dla turystów między 8 a 11 rano, trochę krótko i trochę rano, dlatego zależało nam na spaniu blisko Muskatu.

Tak więc ostatni dzień w Omanie poświecamy na stolicę… Jako się rzekło, najpierw ruszyliśmy na wielki meczet imienia Kabusa.
Dygresja na temat sultana. Generalnie tam wszystko w Omanie jest imienia Kabusa. 
Dla tych niewtajemniczonych Kabus ibn Sa’id to sultan Omanu, który był najdłużej rządzącym władcą w świecie arabskim. Do niedawna, bo zmarł miesiąc przed naszym przyjazdem. Typ doszedł do władzy w 1970 roku poprzez przewrót i odsunięcie od włądzy swojego ojca. Jak dochodził do władzy, to jeszcze nagrywali Beatles, Gomułka dostał order Lenina, a Górnik Zabrze grał w finale Pucharu Zdobywców Pucharów. Czyli to było dość dawno temu. Kabus rządził 50 lat Omanem, ludzie go tam kochają. Trochę wypłynął na ropie, wiadomo. Ale jak dochodził do władzy, to oni tam brali śluby z kozami, a teraz to tam europa panie. Autostrady, porty, lotniska – ¾ imienia Kabusa. Jak wypadł mi banknot 50 OMR (500zł) na pustyni i uciekał na wietrze, to go przydepnąłem. A typ stojący obok mnie spoważniał i mówi, my friend, you can’t do like this. He is like my father. A potem pocałował wizerunek Kabusa na banknocie. Bo Kabus jest oczywiście na każdym nominale J
Ciekawa historia jest też z wyborem następcy Kabusa. Miał on żonę przez 3 lata w latach 70-tych, nie ma dziecka (syna), nie ma następcy. Zresztą to też ciekawe, bo krajem muzułmańskim, gdzie rodzina to podstawa, a typy mają po 2-3 żonowa koperta zostanie otwarta, to rodzina miała 3 dni na wybranie następcy, jeśli by się im nie udało, to otwierają kopertę. Udało się, wybrali kuzyna Kabusa. Swoją drogą ciekawe, czy z ciekawości otworzyli kopertę po wyborze nowego sultana :D

Meczet Kabusa jest duży, drugi na półwyspie arabskim po Abu Dhabi. 
Może pomieścić do 6 tys wiernych w Sali modlitewnej, a 20 tys wiernych wraz z dziedzińcem. Ma w środku dywan, który tkało 600 kobiet przez 4 lata. 

Fajny, duży, zatłoczony. Na wejściu bardzo restrykcyjnie przestrzegają ubioru. Dankę i Magdę odsyłali 2 razy do poprawki, a wpuścili dopiero jak wypożyczyły burkini. Cena za wjazd – 0 PLN. Cena za burkini 2,5 OMR (25 PLN). W środku meczety są bardzo ascetyczne, to samo ten. Jedyna ozdoba to wspomniany dywan oraz wielki (naprawdę wielki) żyrandol. 
Ale nie zwalił z nóg. Może dlatego, że było gorąco, tłoczno i za dnia. Meczet Zayeda w Abu Dhabi zwiedzaliśmy wieczorem, praktycznie sami i było w tym coś magicznego. 
Za to bardzo wdzięczne miejsce do zdjęć.


Jagna na spacerze z babcią vol 2:


Poza Meczetem w Muskacie, warto odwiedzić dzielnicę Mutrah. Po pierwsze dla suku, gdzie można się obkupić w mydło i powidło i sporo chińskich pamiątek. Ale suk w Nizwie był o niebo lepszy. Druga ciekawa rzecz w Mutrah to Mutrach Corniche, promenada wzdłuż morza. 
Tam Jagna zarobiła uczciwie pierwsze w życiu pieniądze na streecie. Bo 500+ nie liczę, bo to śmiech. Jagna zarobiła 1 OMR (10 zł) za to, że lokals zrobił sobie zdjęcie z nią i dziewczynami. Chciał dać 2 OMR (20 zł), ale Monika odmówiła. Więc dał 1 OMR i mimo protestów powiedział, że to na lody dla Jagny. Tak w ogóle to sporo ludzi robiło Jagnie zdjęcia, ale niestety tylko jeden za to płacił J To jest zdecydowanie ta starsza część miasta i bardziej chaotyczna. Obok jest dzielnica rządowa, gdzie budynki są od siebie oddalone, nowsze. Tam też jest pałac sultana. 
Wygląda trochę jak zabawkowy pałac. Można zobaczyć, nic specjalnego.

Skoro już wszystko zobaczyliśmy w Muskacie (nie ma tak takich wybitnych sztosów), to poszliśmy na…zakupy. Tak jak generalne zakupy zrobiliśmy w jednym z marketów, tak chcieliśmy też wpaść na suk. Ale tak nam czasu nie starczyło, że na suk mieliśmy 15 min. To były najszybsze zakupy ever. Negocjacje też były ekspresowe. Typ za ramę chce 18 OMR, mówię, że 10, on coś pierdzieli, pierdzieli, mówię mu „stary, mam jeszcze minutę na zakupy, masz 12, jak nie to idę“, wziął. Normalnie to byśmy się snuli 2h, oglądali, macali, negocjowali, a tutaj czasu nie było. Z jednej strony fajnie, bo bez zbędnego marnowania czasu. Ale z drugiej strony szkoda tego snucia się, właśnie najfajniejsze jest to kręcenie się bez celu. Magda w 15 min kupiła uchwyt do szafki, szal i sukienkę, no jakieś rekordy prędkości biliśmy. Ale to dlatego, że czekało nas lotnisko, zdanie auta, przepakowanie, odbiór fotelika - sporo pracy.
Faktycznie lotnisko było hardkorem. Zdanie auta niby chwila, ale przez to, że mieliśmy bardzo mało miejsca na bagaże, to wszystko było w małych pakunkach, wymieszane. Jak wypakowaliśmy auto, to się przeżegnałem nogą. To wyglądało jak bagaże kolonii 15 latków! Przepakowanie, odbiór opóźnionego fotelika, nawinięcie makaronu na uszy obsłudze lotniska, żeby pozwolili mi zabrać obydwa foteliki do Polski, a do tego Jagna. Gdyby nie Magda, to chyba skrępowałbym Jagnę i przywiązał do kaloryfera. 
Monika nawet do mnie nie podchodziła, bo widziała szaleństwo w moich oczach. Lot szybko i na szczęście Jaja spała bardzo dobrze.

O hajsie, bezpieczeństwie i dalszych planach TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz