Doczytaj

Wyniki wyszukiwania

Wadi Shab, najładniejsze wadi w Omanie

Atak na Wadi Shaaaaab. Drugie najpopularniejsze wadi w Omanie. 
Niby trochę trudniej dostępne niż Wadi Bani Khalifa, bo trzeba przeprawić się łódką 2 min, która pływa co chwila, a potem przejść się 45 min pośród palm i dnem kanionu. 
No przeszkody nie do sforsowania. Dobrze być wcześniej, bo po pierwsze parking szybko się zapełnia, a po drugie wody i miejsca na Wadi Shab jest raczej niewiele. Łódka 1 OMR (10zł) za dwie strony, spacer 45 min, widoki bardzo fajne. 


Samo Wadi Shab to dojście do zbiornika z płytką wodą, miejsce że usiąść to raczej na skałach. Teoretycznie nie da się iść dalej po skałach, bo są znaki zabraniające przejścia.
W praktyce kilku miejscowych szło dalej, wzdłuż wody. My zajęliśmy się pływaniem J Akcja na Wadi Shab jest taka, że na zmianę płyniesz rozpadliną i idziesz po wodzie po kostki. Całość ma może z 500m, pływanie to tam ogarniali ludzie bez nogi, bez głowy, dzieci i dziadki po 90 lat. Nawet byli tacy, co pływali w kapokach albo z makaronem. Da się poskakać ze skał. Na końcu dopływa się do głównej atrakcji – pieczary, do której wpływa się przez tak wąski przesmyk, że głowa ledwo przechodzi, a nie za bardzo jest tam gdzie się złapać, a dna nie ma. Akurat my pływamy nieźle, więc nie było stresu, ale niektórzy ludzie mieli obsrane miny. W pieczarze mały wodospad z liną, można na niego wejść, wydrapać się z dziury na powietrze. Taka trasa tam i z powrotem zeszła nam ok godziny. Ja zrobilem 2 razy, bo najpierw z Wilhelmem, Danką i Magdą, potem drugi raz z Moniką. Jagna nie płynęłą J
Ciężko porównać Wadi Shab z Wadi Bani Khalifa. Niby Wadi Shab ładniejsze, ale z kolei na Wadi Bani Khalifa można posiedzieć i cały dzień, bo teren jest większy, bardziej urozmaicony, jest luźniej. Albo po prostu tak się nam ułożyło, że tam było luźniej. Z tych dwóch polecam odwiedzić…obydwa.

Po Wadi Shab pojechaliśmy dalej wzdłuż wybrzeża, docelowo pod Oman, do Bandar Al Khairan, ale po drodze jeszcze jeden postój w Bimmah Sinkhole.
Lej krasowy, choć miejscowi sądzą, że to dziura po meteorycie. Wielka dziura po środku niczego wypełniona słoną i błękitną wodą. Co prawda spodziewałem się, że to będzie jakoś niezorganizowane, a na miejscu okazało się, że jest parking, ogrodzenie, strażnik, park wokół. No i najważniejsze – plac zabaw!

Trafiło się też 3 muslimów. Jeden jakiś taki dziwny, jakby mało arabski. Pewnie syn

Drogi w Omanie wyglądają, jakby przybywały szybko, a google maps by nie do końca za tymi zmianami nadążał. Między Wadi Bani Khalifa a Sur jechaliśmy po drodze, której nie było na mapie. To samo w drodze do Bandar Al Khairan. Cisnęliśmy autostradą, nawigacja kaze zjechać w bok, ale gdzie? Drogi ni ma, więc pojechaliśmy dalej, niby nadrobimy 5 min. Ciśniemy, a nawigacja każe nam zjechać w bok, ale znów nie ma drogi. Tym razem byłem bardziej czujny i po prostu odbiłem na jakiś szutr. Okazało się że to nasza droga, prosto z dwupasmowej autostrady. 

Droga raz szutrowa, raz asfaltowa przez totalne pustkowie, dnem kanionu. Kurde, tam gdzie się człowiek obejrzy to ładnie..

Bandar Al Khairan to bardzo urokliwe zatoczki, jak się okazało w rozmowie z miejscowymi, należą do obszaru Muskatu, a do stolicy jest 30 min drogi. Niesamowite, że jesteśmy w odległości od stolicy jak z Warszawy do Grodziska, ale widoki nieco inne.

Tu ze spaniem jest na bogato. Można spać na punkcie widokowym, ale to spanie znów na parkingu szutrowym. Nie dla nas. Można zejść z buta do jednej z zatoczek, gdzie nie ma dojazdu autem. Albo można zjechać na plażę autem, ale trzeba mieć 4x4.
Zjechać pewnie się zjedzie osobówką, ale ni kuta nie da się podjechać. My rozbiliśmy się przy samej linii wody. 
Potencjalnej linii wody, bo był odpływ. Do tego stopnia przy samej linii, że Danka z Magdą musiały przenosić namiot wieczorem, bo woda już prawie sięgała przedsionka J Zapomnieliśmy niestety dokupić paliwo do kuchenki, a siedzieli tam jacyś miejscowi, więc podbiłem, żeby mi jakiejś benzyny odlali czy co tam mają. Chłopaki zadowoleni, dali mi kartusz, bo im już niepotrzebny, pogadaliśmy o Omanie, stolicy. Przyjemni ci Omańczycy. Niestety nie można tego powiedzieć o turystach. Jak się rozbijaliśmy na plaży, to równocześnie rozbijała się para Włochów. Oni trochę z jednej strony plażyczki (miała może ze 30m długości), my z drugiej. Ciasnawo, ale ze zdrowymi odstępami od siebie. Po czym w nocy wjebali się nam jakimś samochodem między nasze namioty jakieś tumany. Zajechali, prawie zaparkowali nam na odciągach, świecą światłami. Monika poszła powiedzieć, żeby byli cicho, bo nam dziecko obudzą, faktycznie byli. Ale rozbili się prawie nam na głowie, a autem przyparkowali Włochów, że tamci nie mogli wyjechać. Taka średniawka, dość głośno wyrażaliśmy co o tym myślimy, ale finalnie Jagna się nie obudziła, a śpiące dziecko, to szczęśliwi rodzince.

Stolica imienia sultana Kabusa TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz