Gotowiec (konkretne miejsca) na podróż po zachodnim wybrzeżu USA. Oraz kilka argumentów dla nieprzekonanych do kampera. Miłej lektury.
Osobówką zrobiliśmy wiele wyjazdów, transportem publicznym
jeszcze więcej. Namiot wiele wyjazdów, jakieś kwatery też wiele. Ale na kampera
się jakoś nigdy „nie złożyło”. Już raz wydygaliśmy i w ostatnim momencie
zmieniliśmy koncepcję przy okazji Sardynii. A bo kręte drogi, a bo góry, a bo
duży, a bo parkowanie, a bo to i tamto. I pojechaliśmy pod namiot. Tym razem
jednak argumentów przeciw było mało i padła decyzja żeby USA zwiedzać z poziomu
kampera 😊
Dla tych niezdecydowanych, czyli o wadach i zaletach kampera
Niektóre jego minusy są zarazem jego plusami.
Weźmy na przykład rozmiar kampera – kamper jest duży.
Może być duży (jak na Sardynii) albo ogromny (jak w USA). Ten w Stanach miał 8
metrów długości, tyle co 2 auta osobowe. Do tego wysoki i szeroki. Prowadzi się
słabo.
·
Przyspieszenie na jak wóz z węglem. Robiąc 6000
km w Stanach wyprzedziliśmy 1 auto!
·
Hamuje jak słabo. Długa droga, a w dodatku każde
ostrzejsze hamowanie to przewracające się w szafkach kubki czy szklanki.
·
Mijanie się z innymi autami w wąskich miejscach
jest ciasne. Póki to była jazda po normalnych drogach to OK. Ale jak
wjechaliśmy w duże miasta, remonty, to było ciasno.
·
Podatny na podmuchy wiatru. Kilka razy przy
podmuchu lądowaliśmy na sąsiednim pasie. Jak jechaliśmy przez obszar wietrzny
(liczne wiatraki), to to była walka poważna. Monika nigdy tak się nie bała w
aucie jak wtedy. Co podmuch to my na pasie obok.
·
Widoczność – niby spoko, bo siedzisz wysoko,
masz kamerę (MUST HAVE) i dodatkowe lusterka. Ale jest gorzej niż w osobówce
·
Parkowanie – koszmar. Potrzebujesz mieć 2 razy
dłuższe miejsce i w dodatku szersze. Dodatkowo w wielu miejscach jest zakaz
parkowania kamperami, więc zostają parkingi na dziko (pobocza).
·
Ograniczenia dla kamperów – w kilka miejsc nie
wjedziesz. Np. na parkingach są czasem ograniczenia NOT FOR RV (szczególnie
miasta). Nie zrobiliśmy 2 zaplanowanych rzeczy, bo drogi były NOT FOR RV. Dwa
takie zakazy zignorowaliśmy i przejechaliśmy, przeżyliśmy. Ale kamper ma jedno
wielkie zagrożenie przy takich zakazach. Jak trafisz np. na zbyt niski przejazd
(drzewa, kable) albo zbyt wąski i nie ma jak zawrócić, to masz przesrane. Kilka
razy zdarzało mi się parkować kampera na głównej drodze i biec w boczną drogę,
żeby sprawdzić czy jest gdzie zawrócić.
Ale ten sam rozmiar jest błogosławieństwem jak stajesz na
nocleg. I masz naprawdę dużo miejsca w środku. U nas 2 dzieci i 3 dorosłych
mieściła się swobodnie, zarówno z przestrzenią do życia jak i spaniem. A
oficjalnie mieliśmy 7 miejsc do spania i 9 miejsc do jazdy (zapięcia pasów).
Kolejna rzecz, której się baliśmy – czy my to ogarniemy? Przy
kamperze jest trochę dodatkowej pracy (której nie ma pod namiotem czy na
kwaterze) – musisz zadbać o wodę, ścieki, gaz (do ogrzewania kampera,
podgrzewania wody oraz lodówki). Ale przy oszczędnym gospodarowaniu to jest
mało uciążliwe. Żeby uzupełnić media, trzeba po 1 znaleźć miejsce, gdzie to
można zrobić, a po 2 poświęcić 45 min. Dlatego polecam ograniczyć zużycie! My
uzupełnialiśmy co 3-4 dni. Ale to też można obrócić w zaletę. Ciepła woda pośrodku
lasu? Nie ma problemu. Ogrzewanie na pustyni? Nie ma problemu. Lodówka jak na
dworze jest 30 stopni? Nie ma problemu. To jest naprawdę samowystarczalny dom. Fajne
jest też to, że kamperem możesz stanąć na super miejscówce z widokiem na ocean,
a możesz stanąć na parkingu Walmart. I jak to powiedziała Monika „przy
zasłoniętych żaluzjach i tu i tu czujesz się jak w domu”.
Główna wada, których nie da się obrócić w zaletę to spalanie.
Te mniejsze, europejskie kampery palą ok 14 l/100km. Amerykański palił 23 l/100km!
Tej wady nie da się obrócić w zaletę. Każde zatankowanie kampera w USA
kosztowało nas 1000 zł.
Druga wada, którą trzeba mieć na uwadze przy planowaniu
wyjazdu – prędkość przejazdu (lub też czas przejazdu). Google
maps pokazuje 3h. W osobówce zakładam wtedy 3h lub 2:50. W kamperze zakładam
3:30-4h. Jest wolno. A każda godzina w aucie z dziećmi boli…
A co z zaletami?
Niezależność. Nie planujesz wyjazdu dzień po dniu, bo
„trzeba klepnąć wcześniej noclegi”. Nie nocujesz 150 km od parku narodowego, bo
jest taniej. Możesz zmienić plany! Dla ludzi, którzy nie lubią planować i
wiązać się noclegami (tak jak my), są 3 opcje – spontan na kwaterach, namiot,
kamper. Kamper sprawdził się idealnie. Nocowaliśmy praktycznie tuż za granicami
parków narodowych. Nocowaliśmy w miastach tam, gdzie było nam w miarę po
drodze. Zmienialiśmy plany. Wybrzeże Kaliforni nam się podobało, to dawaj tam
na dłużej.
Ogrzewanie (a w lecie klimatyzacja) Namiot na wiele
zalet, ale główna wada – nie ogrzejesz. Robi się na dworze 0 stopni i namiot z
dziećmi to słaba przyjemność. My mamy założenie, że poniżej 8 stopni w nocy nie
śpimy z dziećmi pod namiotem. Przygotowując się do wyjazdu do USA, w wielu miejscach
przeczytałem, że super czas na namiot w USA to wiosna. I faktycznie było sporo
namiotów. Ale temperatura w nocy rzadko była powyżej 10-12 stopni. Za to było
kilka nocy na minusie. I większość gdzieś w okolicach 8-9 stopni. Kamper
sprawdził się idealnie.
Oszczędność czasu na wyszukiwaniu noclegów. Jeśli
codziennie śpisz gdzie indziej (jak my w USA), to szukanie kwater jest dużo
bardziej upierdliwe niż szukanie miejsca do spania w lesie. Dodatkowo krócej
wypoziomować kampera w lesie na klockach niż meldować się w hotelu, przenosić
bagaże. Dodatkowo oszczędzasz masę czasu i nerwów na pakowaniu i
rozpakowywaniu. W kamperze rozpakowujesz się 1 raz. No chyba, że popsuje ci się
kamper i robisz to 2 razy 😉
Ciekawe doświadczenie – jak pisaliśmy na początku. Namiot
wałkowaliśmy wiele razy, kampera się trochę baliśmy. A teraz wiemy z czym to
się je.
Komfort jest nieporównywalny z namiotem. Jestem całym
sercem za namiotami, ale nie ukrywajmy – 4m2 w namiocie vs 18-20m2 w kamperze.
Spanie, życie, łazienka. Nie ma o czym dyskutować nawet.
Jedzenie. Chyba jedna z głównych zalet. W kamperze
mieliśmy pełnowymiarową kuchnie (3 palniki, lodówka z zamrażarką). Jedzenie
było tańsze (pewnie kilkukrotnie) niż na mieście. Lepsze niż na mieście,
zdrowsze. I co najważniejsze – było dużo szybciej niż na mieście. Np. ja z
dziećmi lecę na zakupy, a Monika w tym czasie gotuje obiad.
A koszty?
Kamper kosztował 100e na Sardynii. W Stanach „it’s
complicated”.
Na cenę składa się cena wynajmu kampera – zależy od sezonu.
Nasz kamper w marcu kosztował 80$/dzień. W kwietniu 120$/dzień. W grudniu
znajomy płacił ok 35$/dzień. A w sierpniu kosztuje 230$/dzień.
Dystans jaki planujesz pokonać – w USA płacisz za kampera i
dodatkowo za przebieg. Każde 500 mil kosztowało nas 195$. A odległości są duże.
Paliwo – palił 23 l/100km. Przelicz, bo to spora suma
wychodzi.
W sumie wyszło nam (dystans+wynajem) ok 135$/dzień. Do tego
dolicz paliwo.
A co kamper pozwoli zaoszczędzić? Oprócz czasu, który jest
bezcenny (prawie), to zaoszczędzisz na jedzeniu (w USA bardzo dużo). Zaoszczędzisz
też na kempingach (34 na 36 nocy spaliśmy na dziko). Zaoszczędzisz na kwaterach
(nocleg w SF czy LA w kwietniu to koszt 160$ za pokój!). Średni kwaterę
liczyliśmy po 100$.
Czy się nam opłacało? Ogólnie tak, to był strzał w 10tkę! Finansowo? Jak szacowałem przed wyjazdem (jedzenie, paliwo, kwatery, auto osobowe vs kamper), to wyszło nam że w kamperze będzie drożej, ale wychodziło chyba drożej ok 2-3 tys PLN w skali 1,5mc na całą rodzinę. Realnie, tak po wyjeździe to myślę, że wyszło taniej w kamperze niż na kwaterach czy pod namiotem (bo przy tych temperaturach połowę nocy zamiast pod namiotem, to spalibyśmy na kwaterach). To też potwierdzały rozmowy z miejscowymi kamperowiczami 😊 Koszt "kamper+paliwo" to było u nas 85% kosztów.
Starczy tych zalet, czas na konkluzję. Jeśli USA (zachodnie
wybrzeże!) bez dzieci zimą – kamper. Jeśli USA porą przejściową – kamper. Jeśli
USA latem – kamper lub namiot. Ale nawet tacy fani namiotów jak my jednak
głosują za kamperem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz