Doczytaj

Wyniki wyszukiwania

Parki Arizony cz. 2 - Petrified Forest, Tonto, Sedona

 Petrified Forest NP

Skamieniałe drzewa to coś, czego pewnie byśmy nie zaplanowali, gdyby nie 2 rzeczy:

- polecił to nam znajomy, jako „jedno z większych zaskoczeń”

- Monika jest zakochana w kamieniach. Potrafi godzinami chodzić po plaży i zbierać kamyczki. No to jak można ominąć park z kamieniami w tej sytuacji?

Pojechaliśmy kawał drogi specjalnie, żeby tam dotrzeć, bo to raczej nie jest po drodze. Chyba, że po drodze ze wschodu na zachód USA 😊 Sam park to teren z prehistorycznymi wielkimi drzewami, które miliony lat temu się zwaliły, wpadły do rzek, przykryły metrami wody, muły i osadów, a następnie zamieniły się z drzewa w kamień i pozostały na wierzchu jak woda /osady opadły. Te drzewa zachowały strukturę drewna, słoje, korę, ale jednak to są kamienie, minerały. Mienią się kolorami. 

Spaceruje się tam jak w innej krainie, a nawet osoby nie jarające się kamieniami (Gabor) podbiegają zaciekawione między poszczególnymi drzewami.

 Nie mówiąc o Monice, która najchętniej by zapakowała cały bagażnik tych kamulców. Ale zbierać ich nie można. Co też jest ciekawe, bo można kupić je w sklepach dookoła parku, pochodzą z prywatnych terenów. Ale w samym parku nie wolno ich zbierać.


Tonto SP

Jadąc z Petrified Forest w kierunku Kaliforni szukaliśmy jeszcze jakiejś atrakcji. To jest duży dystans i wiadomo było, że nie walniemy go na raz. A że czasu mieliśmy pod dostatkiem, to wynaleźliśmy Park Stanowy Tonto. To mały park z jedną atrakcją. Nazwana jest Naturalnym Mostem. Ale innym niż widzieliśmy do tej pory na przykład w Capitol Reef, czy Arches. Tutaj atrakcją było to, że rzeka wydrążyła duży tunel w górze i można przez niego przejść. Samo w sobie ciekawe i ładne. 

Jednak najciekawsza była trasa przejścia przez ten tunel. Jak to powiedział ranger „its gonna be steep, wet, slippery and scary”. E tam, nawija taką gadkę 70 letnim staruszkom, żeby się nie połamali, my damy radę. Ale faktycznie było tak jak mówił ranger 😊 To że momentami padało na głowę z rzeczki to spoko, że ślisko to do przeżycia. Ale doszliśmy do miejsca gdzie 80% ze spotkanych ludzi zawracało. Przesmyk z mokrą skałą, miejsca tak na przejście przyklejonym do skały, nie było za co się chwycić, jedynie przykleić plackiem do skały, zamknąć oczy i zrobić 2 kroki. 

Niby długości 2 kroków, ale pod nogami 6m niżej lustro wody. Idziesz sam, spadniesz to lądujesz w wodzie, raczej się nie umrze, bo woda stojąca i do brzegu blisko. Ale mi zabrakło odwagi, żeby zrobić te 2 kroki z dzieckiem w nosidle. Wizja tego, że ląduje w głębokiej wodzie z Jagną w nosidle wygrała. Monika za to pokazała jaja i przeszła z Tytusem ten kawałek. Co prawda jak się okazało, że ja nie przejdę, to musiała...go przejść ponownie, żeby do nas wrócić :-P Dlatego Tonto zapamiętamy. Zapamiętamy, bo nas pokonał.  


Sedona

Ciekawa sprawa z tą Sedoną. To miasteczko i tereny wokół niego. Nie jest to Park Narodowy. Więc w teorii coś gorszego. Ale jednak wszędzie polecają to na maxa. Walą tam tabuny ludzi. Gwiazdy mają tam swoje rezydencje. W Sedona mają jakieś magiczne miejsca mocy – Vortex. No dziwny klimacik. Ale co najważniejsze, tereny wokół Sedona są piękne i bardzo rozległe. Ilość szlaków która tam jest to pewnie tak Arches i Canyonland zebrane razem do kupy. Dziesiątki. Do tego można pojeździć 4x4, rowerami, na koniach. Tak więc i na naszej mapie nie mogło zabraknąć tego miejsca. Co więcej zaplanowaliśmy tam pełne 2 dni, więc jak na nasz standard to dużo (tyle samo co w Wielkim Kanionie czy Yosemite, a więcej niż w Zion czy Arches).

Znaleźć miejsce parkingowe w Sedona czy na okolicznych graniczy z cudem. My przez 2 dni w Sedona planowaliśmy szlaki w oparciu o…godziny szczytu i potencjalne miejsca parkingowe 😉 Jednym razem musieliśmy zmienić kolejność szlaków, bo nie dało się zaparkować i kierujący ruchem zasugerował, żebyśmy wrócili za 3h. Więc pojechaliśmy na jakiś inny, boczny szlak. Tam był mikroskopijny parking, na którym nie wiem jakim cudem zaparkowaliśmy naszym kamperem. Ale dość powiedzieć, że jak z niego wyjeżdżaliśmy na 10 razy (co zajęło ok 10 min), to całkowicie zablokowaliśmy cały parking… Z kolei drugiego dnia postanowiliśmy ruszyć na parking pod szlakiem przed wschodem słońca. Więc dzida w piżamach byle zająć miejsce, a potem już na spokoju śniadanko na miejscu. Więc parkowanie w Sedona jest kolorowe.

A jak same szlaki? Mega fajne! Wybraliśmy sobie polecane z netu oraz polecane z Visitors Center. I wybraliśmy kilka z nich. Tak więc padło na:

Cathedral Rock – sam szlak na górę był zamknięty, więc zrobiliśmy chyba ciekawszą opcję – obejrzeliśmy sobie Cathedral Rock z boku 😊 Jest kilka miejsc, my żeby dodać sobie smaczku wybraliśmy takie, że trzeba było przejść przez rzekę. Co prawda Monika nie była tym faktem zachwycona i do samego końca twierdziła, że idę sam. Ale finalnie Jagna ją zdopingowała i poszły! 

Sam Cathedral Rock o zachodnie ma faktycznie niesamowitą barwę.

Bell Rock – charakterystyczna formacja w kształcie dzwona. Można obejść dookoła, można wejść na górę. Fajne jest to co już doświadczyliśmy w innych parkach, można chodzić dowoli. Na sam Bell Rock nie ma szlaku wytyczonego, idzie się po prostu na pałę pod górę. W związku z tym zabawa w znajdywanie najlepszej drogi jest wciągająca.

Devil’s bridge – ja to nie kminie różnicy między arch a bridge. No w każdym razie to było bridge 😊 A kolejka do zrobienia sobie zdjęcia na końcu to ze 30 min czekania. Ale poukładany temat. Nie to że wszyscy huzia na józia i każdy ma zdjęcia z innymi w kadrze. Gdzie tam. Kolejeczka, każdy wchodzi pojedynczo, daje kolejnemu aparat, robi taki kadr jak poprzednicy, a na to wszystko patrzy i komentuje cała kolejka. 

Birthing Cave – to nie szlak oficjalny, ale trafiliśmy na info o tej jaskini na jakimś forum. Króciutki szlak na dziko (wydeptany, ale nieoznaczony). Na końcu ostre podejście pod niby Cave. W praktyce to raczej jama 😉 

Chicken Point oraz Airport Loop. Warta zobaczenia jest panorama z Airport Mesa, bo widać na raz najsłynniejsze formacje w Sedona – Cathedral, Bell Rock oraz Courthouse Butte. No i mają tam vortex! Tak się napakowaliśmy tajemną mocą, że potem nie mogliśmy się pozbierać! 

Ale Sedona na propsie. Nie dziwię się, że kilka gwiazd kupiło sobie tam chatę. Też byśmy kupili. Ale akurat nie mamy wolnych 10 mln dolarów.

I tym samym pożegnaliśmy się z Arizoną i wjechaliśmy do Kaliforni :)


































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz